4 stycznia br. o godz. 7 rano w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej rozpoczęła się blokada wysyłki węgla do elektrowni. Akcja ma potrwać dwie doby. Protestujący domagają się wypłacenia górnikom rekompensaty za przepracowane weekendy. Od kilku miesięcy z powodu trwającego w całej Europie kryzysu energetycznego, górnicy pracują w nadgodzinach i w weekendy, ale nie otrzymują za to należnego wynagrodzenia.
Jak podkreślił Bogusław Hutek, szef górniczej „Solidarności” i przewodniczący związku w PGG, organizatorzy akcji zrobili wszystko, aby skutki blokad nie dotknęły odbiorców spoza sektora energetyki zawodowej. – Blokujemy tylko wysyłkę dla energetyki, nie blokujemy wysyłki dla klientów indywidualnych. Nie chcemy robić ludziom problemów, bo i tak nie mogą kupić węgla – podkreślił Bogusław Hutek podczas briefingu prasowego na torowisku przy kopalni Halemba, Zadeklarował też, że w przypadku zakładów spoza energetyki, gdzie utrzymanie produkcji i miejsc pracy zależy od dostawy węgla na czas, transporty nie będą blokowane.
Szef górniczej „S” przypomniał, że strona związkowa cały czas deklaruje gotowość rozmów, ale pozostaje to bez odzewu ze strony zarządu PGG i kierownictwa resortu aktywów państwowych.
Na pytanie dziennikarzy, co musiałoby się stać, żeby górnicy zeszli z torów i na co protestujący czekają, lider górniczej odpowiedział, że na telefon, na sygnał od zarządu PGG. – Dla nas partnerem dzisiaj jest zarząd, a zarząd twierdzi, że musi dostać mrugnięcie okiem od ministerstwa aktywów państwowych. To niech ktoś mrugnie okiem z ministerstwa, a zarząd niech się z nami spotka – powiedział szef górniczej „S”. Zapowiedział, że jeśli blokada nie przyniesie oczekiwanego przez protestujących efektu, w przyszłym tygodniu zbierze się sztab protestacyjno-strajkowy, aby podjąć decyzję o dalszych działaniach. Najprawdopodobniej w kopalniach i zakładach PGG zostanie zorganizowane referendum strajkowe.