– W małych firmach utworzenie zakładowej organizacji jest barierą nie do przeskoczenia. Tak być nie może – mówi w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” prof. Jakub Stelina, przewodniczący zespołu ds. opracowania projektu ustawy – Kodeks zbiorowego prawa pracy.
Na jakim etapie znajdują się obecnie prace nad kodeksem zbiorowego prawa pracy?
W ramach zespołu do spraw zbiorowego prawa pracy przyjęliśmy koncepcję, że przez kilka pierwszych miesięcy zastanowimy się nad założeniami ogólnymi przyszłej kodyfikacji. A dopiero po ustaleniu kierunków nowelizacji zaczniemy przygotowywać rozwiązania szczegółowe, które będą przybierać postać przepisów. Obecnie zakończyliśmy pierwszy etap i przymierzamy się do rozpoczęcia drugiego.
Jakie są największe problemy w zbiorowym prawie pracy?
Na pewno istnieje kłopot z niedostateczną reprezentacją osób zatrudnionych. Obecnie jest ona oparta na przedstawicielstwie związkowym, które bazuje na rozwiązaniach instytucjonalnych, nieprzystających do współczesnych realiów. Naszym celem jest więc wprowadzenie mechanizmów, które odbudują tę instytucję. Nie możemy jednak ignorować coraz popularniejszego przedstawicielstwa pozazwiązkowego. Dlatego ustaliliśmy, że będziemy pracować nad modelem dwutorowego przedstawicielstwa pracowniczego. Naszym zadaniem będzie teraz wypracowanie wzajemnych relacji pomiędzy nimi. Na pewno nie mogą one ze sobą rywalizować. Wprost przeciwnie, chcemy, żeby się uzupełniały. Kolejną bolączką jest kwestia dialogu społecznego, który niestety kuleje. Jego najbardziej rozpowszechniona forma, czyli układy zbiorowe pracy, nie spełniają oczekiwań. Wynika to w dużej mierze właśnie z niedostatecznej reprezentacji zarówno pracowników, ale też pracodawców. To są dwa główne obszary, w których zmiany są potrzebne.
Co jeszcze zostało przyjęte na poziomie założeń ogólnych?
Planujemy inaczej podejść do kwestii reprezentatywności związków zawodowych. Chcemy, aby obok modelu, który funkcjonuje obecnie, została wprowadzona reprezentatywność indykacyjna. Chodzi o to, żeby tam, gdzie nie ma związków, które spełniają określone warunki (tzw. kryteria reprezentatywności parametrycznej – przyp. red.) wprowadzić reprezentatywność indykacyjną, czyli opartą na referendum załogi. Obecnie bowiem, jeżeli nie można wyłonić organizacji, która zrzesza co najmniej 10 proc. pracowników zatrudnionych u danego pracodawcy, do negocjacji jest uprawniona automatycznie największa z nich. Ponadto w mniejszych zakładach zamiast rady pracowników planujemy wprowadzić delegata zakładowego, który byłby powołany do ustalania z pracodawcą zasad i trybu przekazywania informacji i przeprowadzania konsultacji.
A co z instytucją delegata związkowego, który budzi takie emocje?
Została zatwierdzona na poziomie założeń ogólnych.
Z jakich powodów ta koncepcja w ogóle powstała?
Przyglądając się rozwiązaniom dotyczącym związków zawodowych, zastanawialiśmy się nad przyczyną spadku ich zasięgu. Nie są to już bowiem organizacje o charakterze masowym, jak jeszcze kilkanaście lat temu. Z różnych szacunków wynika, że uzwiązkowienie waha się w granicach od kilku do kilkunastu procent. Czasy, kiedy wynosiło około 30–40 proc., dawno już minęły. Przyczyn takiego stanu jest wiele. Zmieniła się gospodarka, inaczej wygląda prowadzenie działalności i struktura firm. Coraz więcej jest mikro, małych i średnich przedsiębiorców. Doszliśmy więc do wniosku, że formuła instytucjonalna związków zawodowych, która obecnie obowiązuje, jest niedostosowana do nowych realiów.
W tej chwili przedstawicielstwo związkowe na poziomie zakładowym oparte jest na zakładowej organizacji związkowej. Ta formuła nadal sprawdza się i jest efektywna, ale w dużych przedsiębiorstwach. W małych firmach utworzenie zakładowej organizacji jest barierą nie do przeskoczenia. Tak być nie może. Przecież wszyscy pracownicy powinni mieć możliwość skorzystania ze zbiorowej ochrony. Dlatego pojawił się pomysł uelastycznienia tego ruchu związkowego poprzez wprowadzenie właśnie delegata związkowego.
Czy wypracowaliście już szczegóły tego rozwiązania?
Nie zostały one jeszcze przesądzone. Komisja kodyfikacyjna ma charakter parytetowy, tzn. połowa jej członków pochodzi ze środowiska naukowego i została wskazana przez ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, natomiast druga część to są przedstawiciele partnerów społecznych, którzy wchodzą w skład zespołów do spraw zarówno indywidualnego, jak i zbiorowego kodeksu pracy. Taka struktura powoduje, że wypracowanie rozwiązań nie jest łatwe, nie wszystko idzie tak szybko, jak byśmy chcieli.
Zgodziliśmy się natomiast w kwestii pozostawienia zakładowej organizacji związkowej w tych przedsiębiorstwach, które spełniają określone warunki. Rozważamy zastosowanie np. kryterium wielkości firmy bądź samej organizacji. W pozostałych przypadkach proponujemy formułę delegata, czyli przedstawiciela związkowego, który skupiałby w swoim ręku uprawnienia przysługujące obecnie zakładowej organizacji związkowej.
Duże kontrowersje wiążą się natomiast z ustaleniem, czy taka osoba może zostać wyznaczona spoza załogi zakładu, czy powinna być jednak pracownikiem. Pracodawcy są za tą drugą opcją, z kolei związkowcy i część środowiska naukowego opowiada się za pierwszym rozwiązaniem. Na poziomie założeń ogólnych mamy więc tę kwestię przyjętą wariantowo. Nie byliśmy bowiem w stanie wypracować konsensusu.
W ramach zespołu zaakceptowana została jeszcze druga ciekawa formuła dotycząca delegata. Proponujemy, aby w zakładach, w których związki zawodowe nie działają, ok. 10 proc. pracowników mogło wystąpić z wnioskiem do jednej z organizacji reprezentatywnych w Radzie Dialogu Społecznego o wyznaczenie osoby, która mogłaby pełnić funkcję delegata związkowego. Następnie byłaby ona zatwierdzana przez załogę w drodze referendum. Rozwiązanie umożliwiłoby korzystanie z dobrodziejstw ochrony zbiorowej. Taki delegat mógłby też zainicjować działania zmierzające do powstania związku zawodowego w danym zakładzie.
Podczas posiedzenia zespołu Rady Dialogu Społecznego ds. prawa pracy NSZZ „Solidarność” zaproponował wprowadzenie koncepcji pracodawcy rzeczywistego. Co pan sądzi o tym pomyśle?
To jest zagadnienie, które będzie musiało zostać rozstrzygnięte w indywidualnym kodeksie pracy. Chociaż oczywiście ta problematyka będzie przenikać również do kodeksu zbiorowego. Nic nie zostało jeszcze przesądzone, ale w obrębie komisji trwają rozważania na ten temat. To jest bowiem ważny problem, który występuje obecnie właśnie w sporach zbiorowych, szczególnie w sferze publicznej. Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość. Ta formuła pracodawcy zarządczego, którą mamy obecnie w kodeksie pracy, w warunkach gospodarki rynkowej, opartej na własności, niestety się nie sprawdza. Dlatego trzeba będzie wypracować jakieś rozwiązanie.
Czy w ciągu 12 miesięcy, które zostały do końca kadencji komisji kodyfikacyjnej, uda się państwu wypracować kompletny kodeks zbiorowy prawa pracy?
Jestem umiarkowanym optymistą. Jeżeli uda nam się do końca maja znaleźć kompromis w kwestii modelu związków zawodowych, to ponad połowę pracy będziemy mieli za sobą. Zostanie nam wówczas jeszcze parę miesięcy na zajęcie się pozostałymi zagadnieniami. Jeżeli ten warunek zostanie spełniony, to myślę, że na marzec przyszłego roku zdążymy przygotować projekt kodeksu zbiorowego prawa pracy.
Rozmawiała Paulina Szewioła